Mittwoch, 27. März 2013

byc soba....

Czytam wlasnie "Hapiness Project" autorstwa Gretchen Rubin. Ksiazka jest super i ja bardzo polecam! Wiecej napisze o niej w innym poscie. Ksiazka ta sklonila mnie do pewnych przemyslen na temat dazenia do szczescia. W zyciu staramy sie zawsze wprowadzac zmiany, aby w koncu osiagnac nasz ogolny cel, a mianowicie szczescie. To pojecie bardzo obszerne i dla kazdego znaczy zupelnie co innego, jednak kazdy czlowiek szuka go w zyciu. Jest to cecha wspolna ludzkosci i jak zauwazyl juz Arystoteles, samo dazenie do szczescia samo w sobie nas uszczesliwia. Cele, ktore sobie stawiamy sa tylko punktem, ktory mamy przed oczami, ale to proces dazenia do szczescia czyni nas szczesliwym. I tak na przykladzie: bardziej cieszymy sie z czegos, co jest efektem naszej pracy i naszego trudu, niz gdybysmy to dostali na tzw. "starcie". Czesto gdy osiagniemy cel wydaje nam sie, ze czegos nam brak, ze to nie to do czego dazylismy. Byc moze zadowalal nas wtedy sam proces "tworzenia"?Dlugo rozmyslam rowniez nad zdaniem Erazma z Rotterdamu, ktory w "Skardze pokoju" pisze, ze prawdziwym szczesciem czlowieka jest byc nim. Oznacza to, ze nie mozemy odnalesc szczescia nie bedac soba. Musimy zaakceptowac siebie takimi jakimi jestesmy... Z jednej strony zgadzam sie, gdyz wszelakie udawanie kogos, kim nie jestesmy zawsze zakonczy sie niepowodzeniem. Jednak czy powinnismy byc niezmienni przez cale zycie? Nie pracujac nad swoimi wadami i slabosciami? Oczywiscie ze nie moge udawac, ze nagle zaiteresowalam sie polityka, lub ze chetnie czytam o gospodarce, aby wydawac sie komus bardziej interesujaca.. Pewnie potrafie sie zmusic do takich poczynan, jednak nie bedzie mi to szlo latwo i na pewno nie da takich owocow, jak u kogos kto naprawde i "z sercem" sie do tego przyklada. Czy jednak jest rozsadne zaakceptowanie np.mojego lenistwa i nie uprawianie zadnego sportu? Czy moze lepiej sie przelamac? Z doswiadczenia wiem, ze choc przed jakimkolwiek treningiem na sama mysl jestem juz zmeczona, ale gdy sie do niego zmusze sprawia mi on nawet przyjemnosc, po zakonczeniu przychodzi nawet poczucie szczescia a nawet dumy z samej siebie! Tak samo mam ze sprzataniem czy nauka czegokolwiek!To zrozumiale jednak, ze zgoda z wlasnym "ja" jest najwazniesza! Zaakceptowanie samego siebie trwa dlugie lata, niekiedy nawet wieksza czesc naszego zycia. Ja tez czesto mam wyrzuty sumienia ze nie jestem taka jak chcialabym byc. Ale z drugiej strony czy chcialabym byc inna? Jasne ze pracuje nad swoimi slabosciami, ale sa rzeczy, ktore bardzo u siebie lubie i nigdy bym ich nie zmienila. Dlaczego mialabym teraz udawac,ze lubie np. tworzyc programy komputerowe, poswiecac na to swoj czas i energie, moze nawet z mniejszymi, badz wiekszymi sukcesami, ale mimo to nie byc spelniona???Ja to ja.Koniec kropka! Ja uwielbiam czytac glupoty w internecie, tracic czas na Facebooku, robic zdjecia,czytac ksiazki,tanczyc i spiewac (tylko nikt tego nie chce sluchac), bawic sie z dziecmi (albo one ze mna:)), kocham zbierac ksiazki kucharskie (choc brak mi na nie miejsca) i gotowac i sie malowac, uczyc sie jezykow,podrozowac. Wpadam w furie, a za pol godziny jestem lagodna jak baranek,potrafie godzinami smiac sie i byc niepowazna.Potrafie byc nieznosna i humorzasta a potem zabija mnie moje sumienie i serce mi peka ze bylam niemila!Taka jestem i raczej niewiele sie zmienie. Pytanie jeszcze czy w ogole powinnam sie probowac zmienic? Moja rada: badzmy tym kim jestesmy i tylko od czasu do czasu podejmujmy maly remont naszych charakterow.







Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen